Pewnego dnia w aptece zobaczyłem słoik z krzykliwą etykietą: „Kolagen. Młodość, giętkie stawy, promienna skóra i być może życie wieczne”. Bez wahania wziąłem go. Zacząłem pić dokładnie tak, jak napisano w instrukcji, tak jak być powinno.
Co o tym myślisz?
Moje stawy trzeszczały jak poprzednio.
Łokcie miałem jak po szlifowaniu.
Paznokcie łamały mi się na sam widok śrubokręta.
Zastanawiałem się: dlaczego nie ma efektu? Może to nie kwestia ilości łyżeczek, ale tego, jak mój organizm odbiera ten „magiczny proszek”?
Prawda o kolagenie w słoiku.
Proszek kolagenowy to po prostu białko rozłożone na aminokwasy. Nasze organizmy, szczerze mówiąc, nie przejmują się, skąd pochodzą te aminokwasy: z proszku czy z kości kurczaka. Ważne jest, że są one „cegiełkami budulcowymi”.
Jak powiedział mi pewien dietetyk:
„Ciało nie przejmuje się złotymi obietnicami; potrzebuje składników. A to, co się w nich znajduje, nie ma znaczenia”.
W przeciwieństwie do proszków, żywność dostarcza nie tylko aminokwasów, ale także „cementu roślin”: witamin, minerałów i enzymów. Są to tzw. kofaktory, bez których „budowa” po prostu nie może się rozpocząć.
Co zacząłem robić zamiast suplementów


Yo Make również polubił
8 produktów wyprodukowanych w Chinach, których nie powinieneś już jeść
ZMARSZCZKI W USTACH, NIE MARNUJ CZASU NA KREM: LEKARSTWO ZNAJDZIESZ W SPIŻARNI
Domowa Pizza Kebab-Gyros: Połączenie Ulubionych Smaków w Jednym Kęsie
Zielono-buraczkowa przyjemność: Sałatka z awokado, jajkiem i burakami pełna smaku i kolorów