Młody lekarz poślubił bogatą wdowę, aby zgarnąć miliony… Ale mała bezdomna dziewczynka pokrzyżowała jego genialny plan! – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Młody lekarz poślubił bogatą wdowę, aby zgarnąć miliony… Ale mała bezdomna dziewczynka pokrzyżowała jego genialny plan!

Pewnego ponurego dnia, gdy wiatr bębnił w okna okazałej rezydencji Stiepanów, niczym ponury zwiastun zbliżającej się samotności, wydarzyło się coś, co nie tylko odmieniło bieg życia bogatej wdowy, ale dosłownie uratowało ją przed mroczną i ponurą przyszłością. Po śmierci męża – szanowanego architekta Jewgienija Aleksandrowicza – Oksana została sama w tym rozległym domu, gdzie niegdyś królował śmiech, figle dzieci i gwar rodzinnych obiadów i uroczystości. Ten dom został zbudowany jako symbol miłości, rodziny i ciągłości pokoleń. Ale życie, jak to często bywa, potoczyło się inaczej.

Reklama
Dzieci, wychowane w tych murach, dawno już wyjechały za granicę, zabierając ze sobą interesy, które budowały przez dziesięciolecia. Wnuki dorastały daleko od dziadków, w innej kulturze, w innym języku. Jewgienij Aleksandrowicz głęboko cierpiał z powodu tej rozłąki, bo to dla dużej, zżytej rodziny zaprojektował ten rozległy, jasny i ciepły dom. Nie mógł znieść widoku pustego, pozbawionego dziecięcego śmiechu. Jego serce bez wątpienia przeczuwało zbliżające się nieszczęście – pierwszy atak przyszedł nagle, niczym cios losu. Leżąc w szpitalu, wziął ukochaną żonę za rękę i wyszeptał:

— Jeśli coś mi się stanie, obiecaj mi… Nie sprzedawaj domu. Zachowaj go dla dzieci. Daj im znać, że zawsze mają dokąd wrócić.

Te słowa nie były tylko słowami, ale testamentem, który stał się sensem życia Oksany po jej śmierci. Rok później drugi zawał serca zabrał Eugene’a na zawsze. Przed śmiercią powtórzył raz jeszcze: „Oksano… czuwaj nad domem…”. Te słowa na zawsze zapisały się w jego sercu.

Reklama
Na pogrzeb przybyły dzieci i wnuki, ale ich obecność wydawała się raczej formalnym obowiązkiem niż autentycznym wyrazem żalu. Krewni patrzyli na spadkobierców mieszkających za granicą z chłodem, wręcz z wyrzutem. Wyjechali, zostawiając rodziców w samotności, i teraz zdawali się nie zdawać sobie sprawy z głębi uczuć Oksany. Tego wieczoru jej syn i córka próbowali ją namówić, by zamieszkała z nimi w Serbii, wychwalając piękno kraju, spokojne tempo życia i zżytą rodzinę. Odpowiedziała łagodnie, lecz stanowczo:

— Obiecałem twojemu ojcu. Dopóki żyję, dom tu zostanie. To wszystko, co mi po nim zostało.

Jego syn podziękował mu i powiedział:

— Dziękuję Ci, Mamo. Jesteś wyjątkową osobą.

I została sama. Ogromny dom, niczym echo przeszłości, stał się zbyt duży dla jednej kobiety. Oksana zwolniła większość służby, zostawiając tylko gosposię i portiera. Zarządzanie firmą męża zajmowało jej niewiele czasu: poranek zaczynał się od krótkiego spotkania z zastępcą dyrektora, przeglądu poczty i zamówień, a potem, od lunchu, miała wolne. Ale nie chciała już wracać do domu. Zaczęła włóczyć się po mieście, zaglądając do sklepów i kawiarni, odwlekając powrót do pustych pokoi, gdzie każdy kąt przypominał jej o mężu.

Pewnego dnia, idąc ulicą, zauważyła ogłoszenie: „Pokój do wynajęcia dla samotnej, szanowanej kobiety”. Przez głowę przemknęła jej myśl: „Czemu nie? Czyż nie jestem szanowana? Czyż nie jestem sama?”. Podjęła decyzję. Wkrótce wprowadziły się dwie studentki, zajmując pokój jej córki, który przekształciła w mini-rezydencję. Młodzieńczy entuzjazm nieco ocieplił dom, przywołując wspomnienia czasów, gdy rodzina była duża i szczęśliwa.

Ale prawdziwa zmiana nastąpiła wraz z przybyciem Alego Dżałałowicza – doktoranta wojskowej akademii medycznej, pracującego nad swoją rozprawą. Młody mężczyzna pracował na oddziale kardiologii szpitala rejonowego i wszystkie kobiety w klinice były nim oczarowane. Przystojny jak arabski książę, z oczami ciemnymi jak cienie, był pewny siebie i wiedział, czego chce. Ali szukał kobiety o królewskiej postawie – dojrzałej, wyrafinowanej i doświadczonej. Znalazł tę towarzyszkę w Oksanie.

Pani tego okazałego domu, właścicielka dobrze prosperującego biznesu, kobieta, która przetrwała trudy życia, wydawała mu się idealną partnerką. Nie pragnął ani chaosu małych dzieci, ani nocnych płaczów: te aspekty życia były mu obce w domu Oksany. Od chwili przybycia czuł się swobodnie: czystość, porządek, cisza – wszystko świadczyło o dobrym guście pani domu. Jedynie gromki śmiech uczennic od czasu do czasu zakłócał jego wewnętrzny spokój.

W końcu Ali poprosił Oksanę o opuszczenie mieszkania, ponieważ chciał zająć nie jeden, a dwa pokoje. Nie mogła się oprzeć – jak mogła oprzeć się takiemu spojrzeniu, tak pełnemu siły i uwodzenia? „Umieją rozbrajać jednym spojrzeniem” – pomyślała, myśląc o oczach Alego, ciemnych jak turecka kawa.

Po wyjeździe studentów Ali ponownie przejął rolę głowy rodziny. Nie tylko płacił czynsz za oba pokoje, ale także pokrywał połowę wydatków; był hojny dla gospodyni i woźnego. Oksana nawet nie zdawała sobie sprawy, że ich związek się rozwija: została jego partnerką, choć nic jeszcze nie zostało sformalizowane.

Na początku protestowała:

— Ali, mam 52 lata, a ty jeszcze nie masz 40. Jak pójdziemy razem do teatru? Na jakiej podstawie?

Ali po prostu się uśmiechnął:

— Oczywiście, jako młody wielbiciel! Co w tym złego? Kto, jeśli nie piękna, zadbana i inteligentna kobieta, zasługuje na miłość kulturalnego, wykształconego i bogatego mężczyzny? Poza tym, nie potrzebuję twoich pieniędzy. Gdybym potrzebowała, już byś mnie wyrzucił.

Te słowa dodały Oksanie pewności siebie. Wkrótce zaczęła otwarcie bronić ich związku, zwłaszcza gdy słyszała insynuacje lub osądy od innych:

Jest samowystarczalny i wydaje na mnie więcej, niż ja sama!

I w krótkim czasie Ali otrzymał awans: został mianowany ordynatorem oddziału kardiochirurgii. Aby to uczcić, zaproponował wspólny wyjazd do ojczyzny. Oksana, nieco zaniepokojona, zastanawiała się, jak przyjmą go rodzice. Ali zapewnił ją, że zatrzymają się w hotelu.

Pewnego piątkowego wieczoru wsiedli do samolotu. Dwa dni nie były w stanie objąć całego piękna Orientu, ale to, co zobaczyła, wystarczyło Oksanie, by zrozumieć, że tam potrafią żyć w prawdziwym luksusie. Wiele wydawało się przesadne, ostentacyjne, wręcz irracjonalne, ale starała się nie oceniać i pozostała zachwyconą obserwatorką, niczym w bajce. Czuła się zaproszona do obcego świata, gdzie każdy gest, każdy przedmiot świadczył o przepychu i bogactwie.

Po powrocie do domu Oksana poczuła głęboką ulgę – nie tylko dlatego, że pokonała trudną podróż i zniosła zmianę klimatu, ale przede wszystkim dlatego, że pozostała w swojej ojczyźnie. Choć jej dzieci i wnuki mieszkały daleko, a jej serce niekiedy bolało z samotności, rozumiała, że ​​wyjazd oznaczałby zdradę pamięci o mężu, jego ostatnich pragnień, ducha domu, który zaprojektował dla swoich bliskich.

„Dobrze, że nie zgodziłam się opuścić mojego kraju” – powiedziała na głos, stojąc przy oknie i patrząc na stary ogród, w którym kiedyś biegały jej dzieci. „To tu są moje korzenie, tu jest moje życie, tu kocham wszystko”.

Choć bardzo tęskniła za dziećmi i wnukami — każda ich rzadka wizyta była dla niej świętem pełnym śmiechu i wspomnień — oni zawsze szybko odchodzili, pozostawiając po sobie czułe wspomnienie i cień rozłąki.

Pewnego dnia, idąc do domu – co Oksana pielęgnowała od czasu, gdy próbowała wypełnić sobie czas po śmierci Eugeniusza Aleksandrowicza – zauważyła dwójkę dzieci przy bramie domu. Chłopiec i dziewczynka w wieku około dziewięciu lat śpiewali cygańskie pieśni z zadziwiającą wprawą i zwinnie żonglowali wielobarwnymi piłkami. Ich ruchy były żywe, a głosy czyste i klarowne, niczym idealnie nastrojone instrumenty.

Oksana podeszła i odkryła, że ​​mają na imię Pacha i Zlata. Na pierwszy rzut oka było jasne, że są rodzeństwem, a jednak tak bardzo się różnią. Dziewczynka była krucha, miała duże, zaniepokojone oczy, a chłopiec wydawał się pewny siebie, wręcz lekkomyślny. Czuła do nich nie tylko współczucie, ale i autentyczną czułość.

Wyjęła z torebki dwa banknoty dwusturublowe i wręczyła po jednym każdemu dziecku. Twarze dzieci się rozjaśniły.

— Dziękujemy, ciociu Oksano! — zawołał chłopiec, a dziewczynka dodała: — Nigdy cię nie zapomnimy!

Następnie Oksana podała im świeżą pomarańczę, starannie pokrojoną na kawałki. Dzieci trzymały ją jak skarb, nie spiesząc się z nadgryzaniem każdego kawałka, delektując się tym nieoczekiwanym gestem dobroci.

„Brat i siostra, tak podobni, a jednak tak różni” – rozmyślała Oksana, obserwując ich z uczuciem.

Ale los nie zawsze oszczędza ludzi o dobrym sercu. Późnym wieczorem ktoś zadzwonił do bramy. Zaalarmowany strażnik zobaczył małą Romkę – Zlatę – samą, drżącą i zapłakaną. Zbeształ ją, nakazując jej odejść i nie przeszkadzać „uczciwym ludziom”.

Zwabiona hałasem, Oksana wyszła na zewnątrz. Widząc przestraszoną twarz dziewczyny, zalaną łzami, delikatnie podeszła, wzięła ją za rękę i poprowadziła do środka:

— Co się stało, kochanie? Czemu płaczesz? Gdzie jest twój brat?

Zlata ukryła twarz w dłoniach i wśród szlochów opowiadała:

„Dzisiaj… nikt nam nic nie dał… poszliśmy do supermarketu kupić chleb… schowałem bochenek do kurtki, a Pacha wziął kiełbaski i puszkę gulaszu… Ale strażnik nas zobaczył i próbował nas złapać. Przebiegliśmy przez ulicę… i ciężarówka potrąciła Pachę! Ludzie podbiegli, wszyscy go otaczali… chciałem podejść bliżej, ale zobaczyłem strażnika i uciekłem… Teraz boję się wracać do domu…”

Dziewczynka szlochała, zataczając się na nogach. Oksana przytuliła ją mocno, jak własną wnuczkę, i szepnęła:

„Nie martw się, mała Zlato. Zostaniesz tu na noc. Będziesz spała w pokoju guwernantki, a jutro odwiozę cię do domu. Powiedz mi tylko, gdzie mieszkasz”.

— Na osiedlu robotniczym, w szopie. Mieszkamy jak rodzina: moja starsza siostra, jej dzieci, babcia i dziadek. Mąż mojej siostry wyjechał do Moskwy, a babcia od dawna leży w łóżku. Moja siostra się nią opiekuje.

Oksana natychmiast zawołała guwernantkę, prosząc ją, żeby dała dziewczynce coś ciepłego do jedzenia, a potem umyła się i przebrała. Guwernantka ze swojej strony przyniosła kilka ubranek córki, które były już za małe. Te ubranka leżały na Zlacie idealnie.

Po kąpieli, ubrana w miękką piżamę, dziewczynka rozsiadła się w dużym fotelu-łóżku. Jednak w tym kokonie nie mogła zasnąć: szlochała przez sen, płakała i szeptała imię brata.

Następnego ranka Oksana odprowadziła Zlatę do domu. Przed chatą zaparkowany był radiowóz, otoczony gapiami, niektórzy ze łzami w oczach, inni oburzeni. Oksana wysiadła z samochodu, trzymając dziewczynkę za rękę, przywitała się z policjantami i odpowiedziała na ich pytania. W tym momencie Zlata odwróciła się i radośnie pomachała.

— Dziękuję, ciociu Oksano! Nigdy cię nie zapomnę!

Ten dzień pozostawił głęboki ślad w duszy Oksany. Nie mogła pozbyć się obrazu brudnych dzieci skulonych przed radiowozem, wyczerpanej siostry, bólu wyrytego na każdej twarzy. Ile cierpienia jest na tym świecie! Ile rodzin żyje na krawędzi, ile dzieci dorasta bez ochrony i miłości…

Tego wieczoru czekał go nieprzyjemny widok. Wracając z pracy, Ali dowiedział się, że mała romska dziewczynka spała w ich domu i wpadła we wściekłość:

„Proszę, nigdy więcej nie przyprowadzaj takich ludzi do naszego domu! Mogą przenosić wszy, pchły, infekcje! Czy zdajesz sobie sprawę, ile kłopotu jest potem z ich usunięciem? Jeśli mnie kochasz, obiecaj mi, że to się więcej nie powtórzy!”

Oksana była wstrząśnięta jego arogancją i szorstkością – on, taki uprzejmy, wręcz przesłodzony – ale przede wszystkim jego uporczywością w kwestii „naszego domu”. W tym momencie zrozumiała całą prawdę: Ali nie chciał być tylko jej partnerem; miał na oku jej spadek! Rezydencję, którą przysięgła zachować dla swoich dzieci i wnuków. Jak mogła nie pomyśleć o tym wcześniej?

Ledwo powstrzymując się od odpowiedzi, odpowiedziała spokojnie, ale stanowczo:

— Ali, nie poznaję cię. Tak się denerwujesz, bo tu spało biedne dziecko? Nie wiedziałem, że tak nienawidzisz dzieci.

Mężczyzna złagodniał, a potem zaczął mówić o opiece, nauce i swojej przyszłej rozprawie doktorskiej. Ale nic nie mogło ukryć prawdy. Zwłaszcza gdy powtórzył: „nasz dom”.

„Nie, moja droga, ten dom nigdy nie będzie do ciebie należał” – pomyślała Oksana i postanowiła położyć kres tej farsie:

„Oczywiście, że chcę, żebyś został lekarzem, potem profesorem, a nawet akademikiem! Ale ten dwór zbudował mój zmarły mąż i obiecałam, że zachowam go dla naszej rodziny – dla dzieci i wnuków. Nie dla jakiegoś młodego adoratora, który poślubił bogatą wdowę tylko dla tej posiadłości!”

A potem jej serce, osłabione ostatnimi wydarzeniami, nie wytrzymało napięcia. Oczy Oksany rozszerzyły się, chwyciła się za pierś i upadła. Ali zdołał ją złapać i pomóc jej usiąść, ale powoli osunęła się na podłogę.

Wezwał ochroniarza i gosposię, żeby pomogli mu zanieść ją do samochodu. W szpitalu Ali nakazał zawieźć ją bezpośrednio na oddział kardiologii interwencyjnej. Personel już na nią czekał.

Ale nagle Ali zawahał się. Pozostał na dyżurze, nie mogąc odpowiedzieć na pytania lekarzy: „Kiedy wszczepić stent?”. Myślami był gdzie indziej: jeśli Oksana przeżyje, na zawsze będzie go podejrzewać o złe intencje. A jeśli pozostanie niepełnosprawna… ich wspólne życie zamieni się w piekło. Miał tylko jedno wyjście: pozwolić losowi potoczyć się swoim torem.

Tymczasem Oksana, wciąż pod kroplówką, powoli odzyskiwała przytomność, nie wiedząc, gdzie jest ani jak się tam znalazła. Nagle usłyszała, jak ktoś woła jej imię. Odwracając głowę, zobaczyła drobną postać – to była Zlata, wchodząca przez otwarte okno, żeby ją zobaczyć:

„Ciociu Oksano, jesteś chora?” Moja siostra karmiła babcię i krzyknęła: „Szybko, biegnij do szpitala, ciocia Oksana upadła!”. Więc pobiegłam. Nie wiem jak, ale czułam, że muszę wspiąć się po tej małej drabince. Jakby ktoś mi pomagał.

Wzruszona do łez wdzięczności, Oksana rozpłakała się. W tym momencie monitor pokazał nagłe pogorszenie jej stanu: ponownie straciła przytomność.

Zlata pobiegła korytarzem krzycząc:

Moja ciotka umrze! Moja ciotka umrze!

Zamieszanie zaalarmowało lekarzy, którzy wyrwali się z rutyny i pobiegli do sali reanimacyjnej. Jeden z chirurgów podjął decyzję:

— Na salę operacyjną! Ten zabieg jest pod moim nadzorem!

Operacja zakończyła się sukcesem. Serce Oksany wróciło do regularnego rytmu, a krążenie tętnicze zostało przywrócone. Piątego dnia lekarze przygotowywali się do wypisu.

Ali odwiedził go tylko raz – podczas wycieczki studenckiej. Wszyscy gratulowali mu szczęścia, nazywali go „ocalałym” i wspominali o tajemniczej dziewczynce, która obudziła cały oddział, zanim zniknęła.

W dniu wypisu dzieci sprawiły jej miłą niespodziankę: Zlata, pełna zmartwienia, zaalarmowała siostrę i całą rodzinę, która pośpieszyła jej na pomoc. Starsze rodzeństwo, wnuki, synowa i zięć otoczyli Oksanę swoją miłością. Dostała elektryczny fotel z funkcją rozkładania, aby mogła swobodnie poruszać się po domu i ogrodzie podczas rekonwalescencji.

W tym radosnym podnieceniu Oksana zupełnie zapomniała o Alim, jakby nigdy nie istniał.

Kiedy wrócił, żeby zabrać swoje rzeczy, wyglądał na przybitego i przestraszonego. Oksana wzięła go za rękę, wsunęła w nią obrączkę, którą jej dał, i ścisnęła jego nadgarstek:

— Powodzenia, doktorze.

Ali odszedł, pozwalając, by marzenie o domu rozwiało się. Syn Eugeniusza Aleksandrowicza, wierny obietnicy ojca, wrócił, by się ustatkować; powierzył zarządzanie firmą siostrze i szwagrowi, którzy pozostali w Serbii, podczas gdy on sam, wzmocniony odpowiednim wykształceniem, objął kierownictwo nad pracownią architektoniczną ojca.

Oksana w końcu mogła spocząć w pokoju. Nikt już nie osądzał jej za uratowanie rodziny Zlaty. Jej córka i zięć obiecali, że będą ją częściej odwiedzać.

W ten sposób pod dachem rodzinnego dworu liczna rodzina została zjednoczona — dokładnie tak, jak pragnął tego niegdyś Eugeniusz Aleksandrowicz.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

17 oznak, że Twój organizm jest zbyt kwaśny i 9 sposobów na szybką alkalizację

Kwaśne ciało to ciało w złym stanie zdrowia. Kiedy ciało jest kwaśne, tworzy niepożądane środowisko, w którym rozwijają się choroby, ...

Jak utrzymać muchy z dala od przestrzeni zewnętrznych tego lata

Gdy mroźny uścisk zimy ustępuje miejsca łagodnym dniom lata, wielu z nas wyczekuje wygrzewania się w słońcu, cieszenia się ciepłą ...

Jak usunąć czarną pleśń z silikonu w łazience w 10 minut

Czarna pleśń gromadząca się na powierzchniach w łazience to nic innego jak grzyb, który bardzo łatwo się rozmnaża w warunkach dużej wilgotności ...

Sekret babci, który powraca, by ukoić Twój ból i nie tylko…

Zmęczenie mięśni, ciężkie nogi, drobne stany zapalne... A co, gdyby rozwiązanie kryło się w Twojej kuchni lub na balkonie? Starożytny ...

Leave a Comment